Wakacje rozpoczęłam, krótkim pobytem w Chorwacji. Lawendę zawsze lubiłam, ale ta na żywo w ogromnych ilościach: na trawnikach, straganach, rosnąca, pachnąca, świeża, suszona, w wiązkach, koszykach, woreczkach po prostu zachwyca. Przy niej mnóstwo innych wspaniale pachnących i kwitnących roślin.
Przywiozłam spore wiązki lawendy, które po wysuszeniu domagały się lnianych woreczków.
Woreczki uszyłam i teraz zapach lawendy rozchodzi się z każdego zakamarka domu.
Udało mi się też wyhodować na balkonie własną lawendę. Nie jest co prawda tak dorodna i intensywnie pachnąca jak to chorwacka, ale zawsze to jakaś namiastka południowego lata.
Issa
Ja dopiero w tym roku polubiłam zapach lawendy ;)
OdpowiedzUsuńCudniaste te lawendy. Tez mam sporo w ogrodzie tylko szkoda mi jej zrywać.
OdpowiedzUsuńJak przyklejałaś serwetki na woreczki. Preparatem do tkanin?
To do woreczków daje się tylko suszone kwiaty lawendy? Hmmm cały czas myślałam, że razem z łodyżkami...hihi człowiek się ciągle uczy :)
OdpowiedzUsuńU mnie tez kwitną ogromne łany lawendy i podobnie do Kitki żal mi zrywać.
Bardzo fajne te woreczki z lawendą , superowe na prezent :)
Pozdrawiam,
Piękna ta lawenda,a woreczki cudniaste:)
OdpowiedzUsuńMoje dziecko w zeszłym roku przywiozło mi z Chorwacji lawendowy koszyczek ,a koledzy chcieli ją z tym koszyczkiem wysadzić po drodze,tak pachniała,a nie każdy lubi taki intensywny zapach:))))w tym roku mamy lawendokosy na działce,ale ile by jej nie było zawsze mi jej mało:))))pozdrawiam cieplutko:)))
OdpowiedzUsuńSporo tej lawendy przywiozłaś, musi pięknie pachnieć w twoim domu :) U mnie na balkonie także namiastka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za odwiedziny i tyle miłych słów.
OdpowiedzUsuńKitko - serwetki na woreczki naklejałam klejem do tkanin Pentartu.
Grażynko - też chciałam zasuszyć całe gałązki, ale dobrze wysuszone drobne kwiatuszki obsypały się z nich zupełnie. Teraz zbieram tą lawendę z balkonu. Ścięłam wszystkie kwiaty i widzę, że zaczyna kwitnąć na nowo. Nie ma co żałować, ścinanie pobudza do kwitnienia.
Bożenko - niewiele brakowało, a też by mnie z tą lawendą wysadzili z autobusu.
De Ququ - dużo przywiozłam (uratowałam), bo pani ogrodniczka hotelowa wycięła wszystkie przekwitające kwiatostany i chciała je jak śmieci potraktować.
Skoro Twoje lawendy są uratowane przed wyrzuceniem to można powiedzieć, że to takie lawendy z recyklingu! :)
OdpowiedzUsuńPiękne foty. Drzewo oliwne wywołuje wspomnienia, eeech...
cudne woreczki :)
OdpowiedzUsuńŚliczne woreczki.
OdpowiedzUsuń